niedziela, 26 stycznia 2014

"Gilgamesz" tablice VIII - XII

Gilgamesz
Dziś nowy sposób pisania - zasiadam do lektury i kolejne tablice opisuję na bieżąco:

Tablica VIII

Enkidu umiera, a Gilgamesz popada w rozpacz - płacze nad swym towarzyszem, miota się niespokojny, zdziera z siebie szaty, każe natychmiast wyrzeźbić piękny posąg wyobrażający postać przyjaciela, cały ze słota i szlachetnych kamieni, nie pozwala pochować jego ciała licząc, że może się jeszcze przebudzi. Dopiero po siedmiu dniach, kiedy w nozdrzach Enkidu lęgną się robaki, decyduje się złożyć jego ciało do grobu.
Wówczas też staje zrozpaczony przed obliczem Szamasza, składa mu ofiary i wyznaje, że wobec śmierci przyjaciela poczuł trwogę przed własną śmiercią. Prosi też, aby jego pozostawiono wśród żywych. Szamasz zaś przypomina: "Dałem tobie, Gilgameszu, władzę królewską, ona ci sądzona, nie życie wieczne."
Gilgamesz jednak nie może się ze swoim losem pogodzić. Prośbę swoją ponownie kieruje do Ellila, który tłumaczy: "Z dawna, Gilgameszu, taki los ludzki! (...) Ty chcesz, Gilgameszu, czego nie było od czasów, jak wiatr mój wody popędza."

Cóż... trwoga i bezradność wobec śmierci towarzyszą człowiekowi od zawsze i przez wszystkie wieki pozostają niezmienione. W "Gilgameszu" są opisane w sposób tak przejmujący, że czytelnik "wchodzi" w doświadczenie głównego bohatera - zdumiewające uczucie...

Tablica IX

Gilgamesz nie może zaznać pokoju po śmierci swego przyjaciela. Lęk przed własną śmiercią nie pozwala mu żyć, jak dotychczas. Wybiera się więc na kolejną wyprawę. Tym razem chce spotkać się z Utnapiszti, czyli z tym, który "życia dostąpił" - znalazł się w gronie nieśmiertelnych. Z nim chce Gilgamesz omówić problem życia i śmierci. W tym celu udaje się on do wrót gór Maszu, pilnowanych przez ludzi skorpiony. Przekonuje ich, aby go przepuścili i wchodzi na ścieżkę, którą chadza sam Szamasz. Udaje mu się spotkać ze świetnym tym bogiem, staje z nim twarzą w twarz i z mocą dopytuje, jak dotrzeć do Utnapiszti. Szamasz po raz kolejny przypomina mu, że jego cel jest nieosiągalny, ale daje mu też wskazówki, gdzie szukać Utnapiszti i Gilgamesz rusza w dalszą drogę. Przebywszy góry Maszu dociera do zdumiewającego sadu kamiennego, gdzie drzewa owocują obficie drogocennymi kamieniami...

W tym miejscu chcę jeszcze zwrócić uwagę na symboliczne znaczenie liczb, stosowanych w eposie. Najważniejszą, i kojarzącą się ze znaczeniem znanym z Pisma Świętego, jest liczba siedem. Pojawia się ona wielokrotnie i najpewniej ma wzmocnić, nadać pełnię pewnym wydarzeniom lub cechom bohaterów. W tablicy IX tymczasem po raz kolejny powtarza się symboliczna "dwunastka" - tyle wiorst liczy sobie pogrążona w ciemności droga przez góry Maszu, którą musi przemierzyć dzielny Gilgamesz. Najpewniej również symbolizuje ona pełnię, "zupełność".
Ciekawe jest jednak, w jaki sposób liczby te "zawędrowały" do tylu innych kultur. Czy między "siódemkami" i "dwunastkami" szumerskimi a hebrajskimi, egipskimi, chrześcijańskimi - istnieje ciągłość? Czy faktycznie jest to dowód na to, że nasza kultura wywodzi się z tej szumerskiej? Czy może liczby te kryją w sobie jakąś większą tajemnicę...? (tak jak na przykład - liczby pierwsze...)

Tablica X

Po długiej i pełnej trudów podróży Gilgamesz dociera do Utnapiszti. Wcześniej jednak spotyka szafarkę Siduri, która tłumaczy mu: "Kiedy bogowie stwarzali człowieka, śmierć przeznaczyli człowiekowi, życie zachowali we własnym ręku. Ty, Gilgameszu, napełniaj żołądek, dniem i nocą obyś wciąż był wesół, codziennie sprawiaj sobie święto, dnie i noce spędzaj na grach i pląsach! Niech jasne będą twoje szaty, włosy czyste, obmywaj się wodą, patrz, jak dziecię twej ręki się trzyma, kobiecą sprawę czyń z chętną niewiastą: tylko takie są sprawy człowieka!"

No proszę, jak to się niewiele świat ludzi zmienia...

A Utnapiszti dodaje od siebie: "Człowieka sroga śmierć nie szczędzi. Czy na zawsze domy wznosimy? Czy na zawsze pieczęć odciskamy? Czy na zawsze bracia dzielą dziedzictwo? Czy na zawsze nienawiści w ludziach i czy rzeka na zawsze przybiera? (...) Śpiący i zmarły są jeden jak drugi: zaliż śmierci obrazu nie kreślą? Czy człek sam rządzi? Gdy śmierć go pozdrowi, Anunnaki się gromadzą, wielcy bogowie, i Mammetu, władczyni narodzin, co stworzyła losy, z nimi pospołu jego los przesądza. Oni przeznaczyli i śmierć, i życie, ale wiedzieć dnia śmierci nie dali."

Śpiący i zmarły są jeden jak drugi...

Tablica XI
Tablica XI

Podobno "w oryginale" jest jedenaście tablic (dwunastą skomponował Stiller z pieśni szumerskich). Ta jednak kończy się zupełnie nieoczekiwanie, bez puenty.

W tablicy XI Utnapiszti opowiada Gilgameszowi swoją historię, a jest to historia... potopu!
O potopie decydują bogowie, pod wodzą Ellila, poirytowanego ludzkim zgiełkiem na ziemi. Początkowo próbują oni zniszczyć ludzi klęską suszy i głodu, ale kiedy to się nie udaje, decydują się sprowadzić na nich potop. Wówczas bóg Ea w tajemnicy wybiera "ponad wszystkich przytomnego" pośród ludzi (jest nim właśnie Utnapiszti) i każe mu wybudować ogromną łódź, na której pokład (a dokładniej - SIEDEM pokładów) wprowadzić ma on swoją małżonkę, krewnych, przyjaciół różnej profesji i wszystkie rośliny oraz zwierzęta. Kiedy nastaje powódź, bogowie (z wyjątkiem Ellila) są zdruzgotani, zalęknieni i żałują swojej decyzji. Ludzkość ginie, jednak Utnapiszti z całą załogą swojego statku uchodzi cało. W poszukiwaniu lądu Utnapiszti wypuszcza z arki różne ptaki - najpierw gołębia (który wraca z niczym), potem jaskółkę (która również wraca, ale ma już ubrudzone gliną nóżki), a w końcu kruka - który wskazuje ludziom drogę na ląd. Wówczas Ellil, po opanowaniu swego zagniewania tym, że ludzie przeżyli zesłany przez niego kataklizm, wprowadza Utnapiszti z małżonką do krainy bogów.
Utnapiszti od razu mówi, iż nie wie, w jaki sposób Gilgamesz miałby osiągnąć nieśmiertelność. Sugeruje mu jednak, aby spróbował "chociaż" nie spać przez sześć dni i siedem nocy. Gilgamesz podejmuje tę próbę i już pierwszego dnia zasypia na sześć dni i siedem nocy (sen i czuwanie znowu nieuchronnie kojarzą się tu z symboliką biblijną). Zrezygnowany Gilgamesz wybiera się w drogę powrotną, ale Utnapiszti na pożegnanie zdradza mu jeszcze sekret rośliny, która przywraca młodość i którą można wyłowić na dnie morza. Gilgameszowi udaje się ją zerwać, kosztuje jej i chce ją zanieść swoim ludziom w Uruku, jednak po drodze wykrada mu ją wąż i ucieka z nią pod ziemię.

Tablica XII

A jednak - historia Gilgamesza kończy się w taki właśnie, jakby niespuentowany, sposób. Wraca on do Uruku z pustymi rękami. Po drodze śni jeszcze dwa sny - w pierwszym widzi siebie na łożu śmierci, w drugim spotyka się z duchem Enkidu, który opowiada mu o krainie zmarłych. Z opowieści tej wynika zasadniczo, że w śmierci los każdego człowieka jest taki sam - ci, którzy umierają w chwale oraz ci, którzy giną w hańbie - jednakowo potem znikają pod ziemią i "nie widzą już więcej światłości". W słowach Enkidu nie ma dla Gilgamesza żadnej nadziei.

Tym samym rzeczywiście okazuje się, że epos o Gilgameszu, chociaż porusza wiele ważnych zagadnień, w swojej istocie opowiada o doświadczeniu śmiertelności, o związanych z nią: lęku, bezradności, niepokoju, o bólu towarzyszącym utracie osoby bliskiej oraz o tym, że śmierć wszystkich ludzi jednoczy - bogatych i biednych, mądrych i głupich, tych, którzy żyli przed czterema tysiącami lat i tych, którzy dziś dumają nad lekturą "Gilgamesza"...

Jestem pod wielkim wrażeniem tego pięknego, poetyckiego dzieła, a także - jego polskiego tłumaczenia, za sprawą którego historia Gilgamesza staje się "wiarygodna" i względnie przystępna, a przede wszystkim - bardzo miła w czytaniu. Mocna pozycja w kanonie!

sobota, 25 stycznia 2014

"Gilgamesz" Tablice III - VII

W kolejnych trzech tablicach opisana jest wyprawa Gilgamesza i Enkindu do lasu cedrowego, zamieszkanego przez potwora Chumbabę.

W tablicy III przyjaciele, jeszcze przed wyruszeniem w drogę, otrzymują liczne porady i instrukcje od starszych mężów Uruku, a także spotykają się z Ninsun, która modli się za nich do Szamasza. Modlitwa jej jest bardzo szczególna. Ninsun bowiem zwraca się do Szamasza ze słowami: "dopóki nie dotrze do puszcz cedrowych, póki nie ubił okrutnego Chumbaby (...), dopóty niech ci nie ulegnie Aja, twa oblubienica! Niech ci odmawia i tak przypomina, iżbyś go powierzał strażnikom w czas wieczorny"... Tacy są właśnie bogowie w "Gilgameszu" - ludziom podobni - mają swoje słabości, są przekupni, bywają złośliwi, kłócą się, daleko im do doskonałości.

W tablicy IV dwaj śmiałkowie wędrują ku puszczy cedrowej. Bardzo ciekawe, że co chwila któregoś z nich ogarnia wielki lęk i ma ochotę się wycofać, ale wówczas zawsze ten drugi podtrzymuje przyjaciela na duchu, dodaje mu odwagi i kontynuują swoją wędrówkę.

W tablicy V docierają do celu. Początkowo długo błądzą w lasach cedrowych, i nadal poddają się falom przemożnego strachu. W końcu jednak odnajdują piękne drzewo, które postanawiają ściąć ("pretekstem" dla ich wyprawy jest potrzeba pozyskania cedrowego drewna) i tym samym natychmiast ściągają na siebie potwora Chumbabę. Rozpoczyna się, pięknie opisana, walka na śmierć i życie. Chumbaba ciska w swych przeciwników siedmioma błyskami (?), jednak udaje im się przed nimi uchylić i w końcu, po długiej walce, zdobywają oni przewagę nad strasznym potworem. Wówczas dzieje się rzecz dziwna - Chumbaba prosi Gilgamesza o litość. Ten waha się, jest gotów darować Chumbabie życie, ale w tym momencie Enkidu namawia przyjaciela, aby nie odstępował od swego pierwotnego zamiaru (dlaczego? dla chwały?). Gilgamesz zabija potwora. Przy tej okazji błyski Chumbaby rozpierzchają się wokół w zamęcie (czy nie mogą to być jakieś złe, nieujarzmione moce?...). Potem zaś dzieje się rzecz jeszcze dziwniejsza - otóż dwaj bohaterowie przynoszą głowę Chumbaby w ofierze bogu Ellilowi, który, widząc to, krzyczy: "Coście uczynili?" i rzuca na nich przekleństwo.
Bogowie są nieobliczalni! (albo, jakby powiedział K. Puchatek: "z bogami nigdy nic nie wiadomo"...). Co tak zbulwersowało Ellila? Czy Chumbaba był wpisany w jakiś jego boski plan, który tych dwóch śmiałków naruszyło? Czy może chodziło o rozproszone błyski Chumbaby, które musiał Ellil połączyć teraz z różnymi "żywiołami" (burzą, gromem, lwem, barbarzyństwem etc.)...?

W tablicy VI natomiast pojawia się zupełnie nowy wątek (chociaż tylokrotnie będzie się on potem powtarzał w literaturze wszelakiej...). Piękna Isztar próbuje uwieść Gilgamesza, ten jednak odrzuca jej wdzięki, powołując się na historie jej licznych kochanków, których doprowadziła do zguby. Rozwścieczona Isztar udaje się do boga Anu ze skargą. Prosi też ona (a jest to prośba w formie żądania z pogróżkami), aby Anu niezwłocznie stworzył bykołaka, który zabije krnąbrnego Gilgamesza. Anu poddaje się woli Isztar, zsyła na Gilgamesza bykołaka, jednak i tym razem dwojgu przyjaciołom udaje się zabić kolejnego potwora.

I wówczas następuje zdarzenie przełomowe - w tablicy VII bogowie (Anu, Ellil, Szamasz) decydują, że jeden z tych, którzy ubili Chumbabę i bykołaka, musi zginąć i że będzie nim Enkidu. Enkidu dowiaduje się o tym jako pierwszy, gdyż jest świadkiem wspomnianej narady - we śnie.
Niezbadane są więc wyroki bogów - Szamasz wstawia się za Enkidu, przyznaje nawet, że to z jego rozkazu Chumbaba został zgładzony, ale na nic to się nie zdaje - Anu i Ellil są nieugięci.
Enkidu wpada w rozpacz, w jego postawie wyraża się cała bezradność człowieka wobec śmierci - przeklina on wrota cedrowe, dla których popadł w nieszczęście, przeklina myśliwego, który jako pierwszy zobaczył go w lesie i zaniósł nowinę o nim Gilgameszowi, przeklina niewiastę, która wprowadziła go do świata ludzi. Gilgamesz również rozpacza nad przyjacielem, modli się do Szamasza o odstąpienie od podjętej decyzji. Jednak Szamasz odpowiada mu (znamiennie!): "Losów rzuconych nie wrócić, nie zmienić! Czas ludzki mija, nic nie trwa w świecie."
Enkidu śni kolejny sen - o swoim zejściu w krainę zmarłych. Dzieli się tym snem ze swoim przyjacielem, Gilgameszem, ale chociaż ten czuwa przy jego łożu śmierci, i tak Enkidu pozostaje w swoim lęku, w swojej boleści - samotny. A opowiada nam o tym człowiek sprzed 4000 lat...

Gilgamesh mourns Enkidu

poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Gilgamesz" Tablica I i II


Wspaniale się czyta "Gilgamesza"! Muszę tu oddać sprawiedliwość Stillerowi - jego tłumaczenie jest piękne, język - melodyjny, poetycki, kunsztownie staropolski. Dzięki tym wszystkim przymiotom, przy czytaniu odnosi się przejmujące wrażenie, jakby własnymi rękami dotykało się glinianej tabliczki sprzed 4000 lat. A przecież to coś znacznie więcej - zamiast bowiem obcować z kawałkiem gliny, dotyka się tutaj o wiele cenniejszych - myśli i poglądów, jakie były udziałem człowieka w tych niewyobrażalnie odległych czasach.

Dla porządku streszczam kolejne tablice:

Tablica I

Poznajemy tu Gilgamesza, władcę warownego Uruku, "w dwóch trzecich bogiem będącego, w jednej trzeciej człowiekiem". Gilgamesz jest przedstawiony jako władca wspaniały, potężny, silny, ale zarazem tyran, który "rodzicom (...) synów dobiera, (...) dziewice od ich matek bierze".
Mężowie Uruku skarżą się na Gilgamesza do bogów, którzy, wysłuchawszy ich skarg, zwracają się z prośbą do bogini Aruru, aby stworzyła istotę podobną Gilgameszowi, zdolną go poskromić.

Aruru stwarza Enkidu - człowieka stepowego. Enkidu jest potężny i dziki zarazem - wychował się i żyje pośród zwierząt, a ludzi nie zna. W końcu wieść o nim dociera do Gilgamesza, który każe wysłać do Enkidu niewiastę, nierządnicę ze świątyni Isztar. Tak też się dzieje i - to ciekawe! - wskutek spotkania z kobietą Enkidu się "uczłowiecza". Co prawda traci przy tej okazji część swojej potężnej mocy, ale w zamian uczy się żyć wśród ludzi, poznaje ich język i kulturę oraz oczywiście - raduje się w swojej miłości.

Zwraca uwagę niezwykle ważna rola kobiet w tej części eposu. Jedna - stwarza Enkidu, inna - wprowadza go do świata ludzi. Bez nich, mimo całej swojej mocy, nic by nie zdziałał.

A tymczasem Gilgamesz śni sny o wojowniku z gwiazd, o wielkim toporze - jego matka zaś, "Ninsun mądra" (kolejna kobieta!), prorokuje mu z tych snów nadejście godnego towarzysza, wiernego przyjaciela...

Tablica II

W tej części eposu dochodzi do spotkania Enkidu z Gilgameszem. Początkowo spotkanie to ma charakter starcia, swego rodzaju próby sił. Kiedy zaś obydwaj przekonują się, że są siebie godni, wówczas Enkidu gwałtownie upomina Gilgamesza nawiązując do jego nadużyć wobec swych poddanych. W argumentacji Enkidu intrygujące jest, że mówi on: "Szamasz dał ci władzę królewską, ona ci jest sądzona, nie życie wieczne." Oczywiście można się domyślać, że Gilgamesz ma po prostu godnie sprawować swój zaszczytny
urząd i nie jest, jak bogowie (?), nieśmiertelny - a więc bezkarny. Jest to jednak retoryka radykalnie przeciwstawna chrześcijańskiej, w której to właśnie argument o perspektywie życia wiecznego ma człowieka skłaniać do życia cnotliwego... (to oczywiście - na marginesie).
Co na te słowa uczynił potężny władca Uruku? "Wysłuchał Gilgamesz słów Enkidu i ucałowali się, i przyjaźń zawarli." A matce swojej relacjonuje Gilgamesz: "Zdjęte mi są z pleców ciężkie występki. W drzwiach był stanął, siłą mnie pouczył, z goryczą wytykał moje szaleństwo." Zdumiewająca pokora, jak na władcę-tyrana...

Chumbaba...
W dalszej części Tablicy II Gilgamesz opowiada długą historię swojego bębna i pałki, które otrzymał w darze od samej Isztar. Pozostaje nie całkiem jasne, jakiego rodzaju zło ten bęben czynił ludziom - mężczyźni zrywali się na jego dźwięk, kobietom odbierał mężów i synów. Czy bęben ten porywał mężczyzn do walki..? Bardzo możliwe. W końcu jednak Gilgamesz swój bęben stracił. "Przez płacz młodych dziewcząt kraj zmarłych się rozwarł. I wpadł mój bęben i pałka też wpadła". Enkidu obiecuje już Gilgameszowi odzyskać jego skarby, ale wówczas temu przychodzi do głowy inny, wspanialszy cel - zabić potwornego Chumbabę, zamieszkującego lasy cedrowe.
Wszyscy odradzają Gilgameszowi tę szaloną wyprawę, on jednak pozostaje niezłomny. Przekonuje nawet do swoich planów sceptycznie nastawionego Szamasza.

Dwóch przyjaciół szykuje się więc do drogi...


A oto kilka co smakowitszych cytatów:

"Jedz chleb (...), tak to jest w życiu! Pij napitek chmielony, taki jest świat!"
I zaraz potem: "Spożył więc chleb (...) do syta, chmielu wychylił siedem dzbanów. Zagrała w nim wątroba raźno, swobodnie, serce się w nim weseli".

A z poważniejszych myśli:
"Młodyś ty, Gilgameszu, sercem się rządzisz, sam nie wiesz, na co się porywasz."

I najbardziej poruszające sceny, kiedy Gilgamesz dyskutuje swoje szalone plany z bogiem Szamaszem:
"Wyjrzałem w dół z murów i widzę trupy spływające po rzece. Ja też tak spłynę. Mnie też tak usłużą, bo i najwyżej wybujały z mężów nieba nie sięgnie". I dalej (to szczególnie mi się spodobało): "Jeślibym zaś nie miał tego dokazać, po cóż byś mnie tedy dotknął, Szamaszu, żądzą niespokojną takiego czynu?"
I na koniec: "Przez wątrobę koźlęcą pytał Szamasza i odpowiedź była, jakby nie była. I usiadł Gilgamesz, i płakać zaczął."

Zdumiewające! A więc o takich rzeczach pisze się już od 4000 (mniej więcej) lat...

sobota, 18 stycznia 2014

"Gilgamesz" - tytułem wstępu...

Po przeczytaniu "Refleksji i dywagacji" załączonych przez tłumacza, Roberta Stillera, do najnowszego wydania "Gilgamesza" aż strach cokolwiek o tym dziele napisać.
Stiller bezlitośnie rozprawia się w tym tekście ze wszystkimi, którzy, jego zdaniem, będąc na ważnych stanowiskach i odpowiadając za polską kulturę, niszczą ją bezmyślnie. Wymienia przy tym z imienia i nazwiska oraz nazywa półinteligentami czy wręcz idiotami cały poczet profesorów, nauczycieli, redaktorów i dziennikarzy. Oczywiście nie sposób nie odczuć (i nie respektować), że autor jest człowiekiem niesłychanie rzetelnym, precyzyjnym, oddanym swojej pracy etc. oraz że opisane przez niego zjawiska w polskiej rzeczywistości istnieją i stanowią problem, ale jednocześnie tekst tak zjadliwy, emocjonalny, niewolny od wulgaryzmów, w załączeniu do jednego z najważniejszych dzieł literatury światowej - zdumiewa i gorszy...
Dla jasności więc - nie jestem dziennikarzem, filologiem ani znawcą literatury. Nie posiadam kompetencji krytyka literackiego. Jestem tylko zwykłym - czytelnikiem. Czytam, myślę i... robię te notatki - głównie dla swojej (dosyć kruchej) pamięci oraz dla garstki anonimowych "czytelników".
W końcu dla takich jak ja, zdaje się, pan Stiller stworzył to autorskie, przyswajalne dla nie-fachowca, tłumaczenie. Zatem - zabieram się do czytania i, mimo wszystko, będę również pisać. Niewykluczone też, że posty będę zamieszczać częściej niż zwykle, żeby się nie pogubić w zawiłościach szumerskiego eposu...

wtorek, 14 stycznia 2014

"Jutro przypłynie królowa"


Mała zmiana zasad - pozwalam sobie opuścić kanon na chwilę i rozejrzeć się dookoła - o czym pisze się teraz? Zupełnie przypadkiem trafiłam na listę najlepszych książek 2013 roku, ogłoszoną w ramach programu "Z najwyższej półki" w radiowej "trójce". Kolejnych pozycji z listy szukałam w lokalnej bibliotece i dokonałam zaskakującego odkrycia, że nie tylko książki te są wypożyczone, ale też aby je wypożyczyć, trzeba się wpisać na długą listę oczekujących! To miłe :) Jedną udało mi się jednak dostać od ręki...

"Jutro przypłynie królowa" to wstrząsający reportaż napisany przez polskiego dziennikarza, Macieja Wasielewskiego. Opowiada on o Pitcairn - maleńkiej, samotnej wysepce, położonej na środku Pacyfiku, zaludnionej przed ponad 200 laty przez grupę ośmiu brytyjskich buntowników (z Bounty) oraz kilkanaścioro tahitańskich niewolników. Przodkowie ci dali początek małej, izolowanej społeczności, idealnej komuny, gdzie wszyscy są powiązani nie tylko więzami krwi, ale też zobowiązań, i każdy o każdym wszystko wie.

Mogłoby się więc wydawać, że jest to typowa proza podróżnicza, za przedmiot mająca - ot! - ciekawostkę etnologiczną. Niestety jednak lektura ta niesie w sobie dużo większy ciężar. Wraz z dziennikarzem, który dostał się na wyspę podstępem, podając się za kogoś innego, czytelnik odkrywa mroczne tajemnice jej mieszkańców. Wasielewski pisze w taki sposób, że od samego początku lektura budzi niepokój, zło czai się gdzieś między słowami, ale nie wszystko od razu jest jasne - zagadkę wyspy autor wyjaśnia stopniowo, tak jak sam stopniowo ją odkrywał.

Największym atutem tego reportażu jest jego uniwersalny charakter. Jest to kolejna, boleśnie autentyczna historia o tym, jak w pewnych szczególnych, "sprzyjających" warunkach, w ludziach budzą się demony. Człowiek uwolniony od brzemienia norm i praw, stanowiący prawo sam dla siebie - szybko zatraca swoje człowieczeństwo. W dodatku dzieje się to w czasach "zupełnie" nowożytnych! Trwoga...

"Jutro przypłynie królowa" kojarzy się naturalnie z powieściami takimi jak "Jądro ciemności" czy "Władca much". Sam autor opowiada w wywiadzie dla GW, że kiedy trafił na Pitcairn, czuł się tak, jakby znalazł się w "Dogville" Triera (!). Można więc powiedzieć, że nie jedno już dzieło na ten temat powstało.
Nie zmienia to jednak faktu, że reportaż ten ma szczególną moc (przede wszystkim, wydaje mi się, za sprawą swojej autentyczności) i pozostawia po sobie niepokój.

Gdzie się podziali święci na Pitcairn? Gdzie altruiści? Dlaczego jedyna panująca tam religia - Adwentystów Dnia Siódmego - umarła? Dotkliwe pytania...

Swoją drogą jednak trudno nie odczuwać pewnego rodzaju dumy, że w Polsce powstają takie książki...