poniedziałek, 3 marca 2014

"Obywatel Kane"

"Obywatel Kane" - film wszech czasów, którego wszystkie kopie próbowano zniszczyć przed pierwszą emisją! Kulisy powstania tego filmu są niewątpliwie nie mniej interesujące niż sam obraz. Dzieło życia (a zarazem debiut!) 26-letniego reżysera, Orsona Welles'a, powstało w 1941 w oparciu o życiorys żyjącego wówczas magnata prasowego, arcybogatego i wpływowego Williama Hearsta, który w odwecie nie tylko zabronił publikowania jakichkolwiek informacji o tej produkcji, ale również zemścił się na samym Wellesie oczerniając go w niewyrafinowany sposób w swoich licznych, opiniotwórczych dziennikach. Film wycofano z kin na krótko po jego premierze, i dopiero w latach 50-tych doczekał się on reewaluacji, głównie dzięki krytykom francuskim...

"Obywatel Kane" to historia bogacza, dziedzica ogromnej fortuny, genialnego wizjonera, który na przekór zdrowemu rozsądkowi zainwestował w prasę i dzięki niej nie tylko pomnożył swój majątek, ale też zyskał potężną władzę. W młodości oddany ideom socjalizmu, pieniądze miał za nic i wierzył, że jego gazeta będzie źródłem rzetelnej informacji dla wszystkich ludzi - również tych prostych i ubogich, za którymi wszędzie publicznie się wstawiał. Z czasem jednak żądza sukcesu, sławy czy też powszechnego szacunku zabija w nim te młodzieńcze ideały. Z nieukrywaną satysfakcją i bez skrupułów stopniowo eliminuje z rynku konkurencję oraz wszelkich wrogów, gromadzi bogactwa, a  w końcu - buduje ogromny pałac, w którym ostatecznie pozostaje całkiem sam, opuszczony, i sam umiera.

To właśnie mroczna scena śmierci Kane'a otwiera ten niezwykły film - w scenie tej, tuż przed śmiercią, wypowiada on swoje ostatnie słowo: "Różyczka". Wokół tego słowa koncentruje się cała dramaturgia filmu. Po śmierci Kane'a pewien dziennikarz, Jerry Thompson, podejmuje próbę rozszyfrowania zagadki "Różyczki". W tym celu spotyka się z różnymi ludźmi, którzy w jakiś sposób byli z Kane'm związani i na podstawie ich relacji stopniowo rekonstruuje jego życie, próbując zrozumieć tajemnicę w życiu tym ukrytą (zdecydowanie wykraczającą poza tajemnicę jednego słowa).

Film Welles'a był pod każdym względem nowatorski (warto dodać, że sam reżyser zapewniał, iż było to skutkiem jego ignorancji i braku doświadczenia). Nowatorskie były zdjęcia, montaż obrazu i dźwięku, ale przede wszystkim - narracja: wsteczna, niechronologiczna, z licznymi retrospekcjami ukazywanymi z różnych, nieobiektywnych perspektyw - to było całkowite novum.
"Życia człowieka nie da się streścić w jednym słowie" - konstatuje Thompson w jednej z ostatnich scen filmu. Sposób, w jaki opowiedziane jest życie Kane'a, doskonale tę refleksję ilustruje. Każdy ma na jego temat swój pogląd, w relacji każdego wyostrzają się inne rysy jego charakteru, a sama zagadka - pozostaje nie do końca poznana. Bo i cóż z tego, że widz w ostatniej scenie odkrywa znaczenie słowa "Różyczka", skoro sam bohater, ze swoimi pragnieniami, tęsknotami, cierpieniem - nadal pozostaje tajemnicą. Każdy człowiek jest bowiem nieprzeniknioną tajemnicą...

Jest to niewątpliwie również opowieść o pułapce bogactwa. Kane urodził się w ubogiej rodzinie (co zasadniczo różni go od Hearsta - bogatego od najmłodszych lat), jednak w młodym wieku odziedziczył fortunę i został oddany przez rodziców na wychowanie bankierom. Pieniądze w pierwszej kolejności odebrały mu więc dom rodzinny. Później z kolei, o czym już wspomniano, pozbawiły go młodzieńczych marzeń, uczyniły niewolnikiem zysku i blasku.
"Różyczka" (tu SPOILER! ;)) to nazwa sanek, które symbolizują niewinne lata wczesnego dzieciństwa głównego bohatera. Kiedy do domu rodzinnego państwa Kane'ów przybył przedstawiciel banku, aby zabrać ze sobą chłopca, ten rzucił się na niego z tymi właśnie sankami w rękach, zrozpaczony perspektywą utraty tego, co było dlań najważniejsze.
I co pozostawało najważniejsze, jak się okazuje, przez całe jego życie. Bo właśnie do wspomnienia domu rodzinnego powraca Kane tuż przed śmiercią...



Na uwagę zasługuje, że Kane nie od razu był do swego majątku przywiązany. W młodym wieku otwarcie kpił z niego, chociaż oczywiście nieustannie zeń korzystał. Pozbawiony miłości od najmłodszych lat, nieustannie o nią zabiegał, a przyzwyczajony do możliwości zakupienia wszystkiego, czego pragnął, również miłość próbował kupić... Sam natomiast do prawdziwej miłości nie był zdolny, nie szanował bowiem ludzi, obsadzał ich jedynie w wymyślonych przez siebie rolach, a jeśli nie spełniali jego oczekiwań, po prostu ich odrzucał (czy w tym miejscu nie przypomina on przypadkiem raczej Welles'a niż Hearst'a..?). Pieniądze w każdym razie, z biegiem czasu, zawładnęły nim pomimo, iż na początku stanowczo się przed tym bronił...

Z innej strony można też dopatrzeć się pesymistycznego, egzystencjalnego wymiaru w dziele Welles'a. Kane był człowiekiem wolnym, decydującym świadomie o swoim życiu i w życiu tym osiągnął wszystko to, o czym większość ludzi marzy - posiadał ogromną fortunę, władzę, żonę, syna, kochankę, realizował bez przeszkód swoje kolejne marzenia. A jednak - pozostawał samotny i nieszczęśliwy. Świat go zawiódł, sens życia gdzieś się zgubił...

jedna ze scen, w których "sklejono" pierwszy i drugi plan
tak, aby obydwa były ostre 
Wracając jeszcze na chwilę do strony technicznej, warto zwrócić uwagę na zastosowaną w większości ujęć głębię ostrości (co również stanowiło nowość). Jeśli zachowanie ostrości na wszystkich planach nie było możliwe, wówczas jedna scena była sklejana z kilku ujęć tak, aby wszystkie detale pozostały ostre. Za tym technicznym trickiem również wydaje się kryć przesłanie - wszystkie warstwy rzeczywistości zasługują na uwagę, wszystkie, zarówno te bliższe, jak i dalsze "plany" - są istotne. W miejscu tym forma doskonale służy treści filmu.

"Obywatel Kane" to film niezwykły, zapadający w pamięć, pełen znaczeń. Jeden geniusz opowiada w nim o życiu drugiego geniusza (mieszając zresztą jego biografię z własną), co, swoją drogą, dla obydwu skończyło się nie najlepiej. W tych skomplikowanych okolicznościach powstało dzieło "wiekopomne" - zdecydowanie jedno z najlepszych, jakie dotychczas były tu omawiane. Polecamy!