Główny bohater, Bulcsu, ucieka do podziemnego świata metra przed swoim życiem "na powierzchni", gdzie pogubił się w pogoni za sukcesem, stracił siły, by udowadniać światu, że jest najlepszy. W metrze zatrudnia się jako kontroler i pracuje z grupą nieprzeciętnych dziwaków, wyrzutków społeczeństwa, nienawidzonych przez pasażerów, poniżanych przez pracodawcę, prześladowanych przez podziemnych huliganów. Bulcsu nigdy nie wychodzi na powierzchnię, spędza w metrze dnie i noce, sypia na zimnych posadzkach peronów. Swoją pracę wykonuje ze zdumiewającym spokojem, zdystansowany i silny - wydaje się poważany w tym specyficznym, podziemnym świecie.
Tymczasem w metrze grasuje tajemniczy, zakapturzony człowiek, który wpycha pasażerów pod koła rozpędzonych pociągów. Tożsamość mordercy do końca filmu pozostaje nieznana i chociaż z całą pewnością nie jest to Bulcsu, to tym bardziej niejasne jest, dlaczego morderca jest ubrany dokładnie tak samo, jak główny bohater filmu. Bulcsu zresztą wydaje się predestynowany do stoczenia walki z czarnym bohaterem, co jest przyczyną nękającego go, skrywanego niepokoju.
Oczywiście w filmie nie brakuje też wątku miłosnego, Bulcsu zakochuje się ślicznie w Szofi - dziewczynie przebranej za misia i, rzecz jasna, to miłość pomaga mu ostatecznie zmierzyć się z tajemniczym "Złym" i wydostać na powierzchnię.
Ten nieszablonowy obraz o dość banalnej w gruncie rzeczy fabule broni się doskonale absurdalnym, czarnym poczuciem humoru. Do prawdziwych perełek należą m.in.. sceny, w których nie całkiem normalni kontrolerzy daremnie próbują wyegzekwować bilety od nie mniej zwariowanych pasażerów. Rozbraja także pierwsza scena filmu, w której autentyczny dyrektor budapesztańskiego metra tłumaczy, iż zgodził się co prawda na realizację tego obrazu w przestrzeni metra, jednak wyraża nadzieję, że widzowie odróżniają rzeczywistość od fikcji i rozumieją, że prawdziwi kontrolerzy nie zachowują się "w ten sposób".
Kolejnym atutem filmu jest jego dziwna "uroda". Mimo, iż w sposób zamierzony ukazuje on świat metra z całą jego szpetotą i nie próbuje wcale upiększać swoich bohaterów, to jednak w tajemniczy sposób pozostaje urzekający. Zapewne przynajmniej częściowo za takie wrażenie odpowiada fakt, że bohaterowie filmu, mimo iż w życiu poważnie pogubieni (i częściowo z życia wykluczeni), pozostają jednak w gruncie sympatyczni i wzruszający.
Bulcsu ucieka do świata metra przed swoim życiem, okazuje się jednak, że świat ten wcale nie jest wolny od zła. Nasuwa się prosty wniosek - że przed złem nie da się uciec, należy raczej się z nim mierzyć (co w końcu główny bohater czyni). Niemniej - gdyby Bulcsu przed swoim życiem nie uciekł, nie spotkałby ślicznej Szofi, bez której być może nigdy nie poradziłby sobie z prześladującym go demonem. W życiu nic nie jest całkiem proste...
Dla mnie ważne jest jeszcze inne przesłanie filmu - otóż nie warto wciąż udowadniać światu, że jest się najlepszym (można bowiem wówczas skończyć nieciekawie)...
Podsumowując - kolejny film, który bawi i krzepi - polecamy, polecamy...
śliczna Szofi - kolejna kobieta, która wyciąga mężczyznę z tarapatów |