Jak wiele można poświęcić w życiu dla szczęścia czy dla idei? I czy warto dla swoich marzeń poświęcać więzi z najbliższymi? Niepokojące pytania...
W filmie "Amores Perros" każdy bohater poświęca coś ważnego dla czegoś, za czym tęskni. Octavio marzy o szczęśliwym życiu z Susaną, żoną swojego brata - dla tego szczęscia gotów jest nasłać na brata bandytów, porzucić zrozpaczoną matkę. Jego miłość, początkowo czysta i inspirująca, przeistacza się w ślepe szaleństwo. Daniel, znużony swoim uporządkowanym życiem, małżeńskim kryzysem, dziećmi - decyduje się opuścić rodzinę dla pięknej kochanki. El Chivo opuszcza żonę i córkę dla idei, zostaje rebeliantem, trafia do więzienia, potem zaś jako wyrzutek społeczeństwa żyje w rozpaczliwej tęknocie za tymi, które kochał.
Te trzy historie, znacznie bardziej rozbudowane, mają za wspólny punkt wypadek samochodowy - krzyżują się w nim linie życia bohaterów należących do zupełnie różnych, istniejących obok siebie światów. Octavio, pochądzący z ubogiej rodziny utrzymywanej przez jego brata - złodzieja, zarabiał na wymarzone życie wystawiając swojego psa do walk psów. W dniu wypadku pies Octavia zostaje postrzelony przez właściciela drugiego walczącego psa, w odwecie Octavio rani bandytę nożem, a następnie pędzi ulicami Meksyku uciekając przed pragnącymi zemsty zbirami. Na skrzyżowaniu uderza on w samochód Valerii - długonogiej modelki, kochanki Daniela, z którym tego właśnie dnia rozpoczęła ona swoje nowe, "szczęśliwe" życie. Valeria wskutek wypadku doznaje licznych obrażeń, ostatecznie zaś - traci nogę... Świadkiem wypadku jest El Chivo, wędrujący ulicami miasta ze sforą swoich psów, które są dla niego jedynymi bliskimi istotami. Przygarnia on również rannego psa Octavia, co w sposób zasadniczy odmienić ma jego życie...
"Amores Perros" to film, który ogląda się z pełnym napięcia skupieniem, a po obejrzeniu nie sposób jest spokojnie zasnąć. Każda z opowiedzianych w nim historii jest intrygująca i angażująca. Guillermo Arriaga, autor scenariusza, opowiada te historie niechronologicznie, genialnie dawkując kolejne informacje, dzięki czemu nawet znając pewne wydarzenia z przyszłości, widz długo pozostaje niepewny, co one właściwe oznaczają. Tymczasem niestabilna kamera błąka się od jednej postaci do drugiej, chwyta jakgdyby przypadkiem drobne gesty, znaczące detale, przydając całemu obrazowi realności, a jednoczesnie pogłębiając niepokój, z jakim ten film się odbiera.
Meksyk ukazany jest oczywiście jako miasto kontrastów, mimo jednak tych kontrastów, ludzie na wszystkich szczeblach społecznej drabiny tak samo odczuwają lęk, rozczarowanie, stratę - wszyscy płaczą takimi samymi łzami...
Trzy kolejne historie są też opowiedziane w nieprzypadkowej kolejności - pierwsza to opowieść o nastoletnim Octavio, który marzy o swoim przyszłym idealnym życiu, druga - historia Daniela, który w wieku ok. 40 lat, pozostawia swoje ułożone życie dla mrzonki o szczęściu u boku kochanki, w końcu ostatnia to historia El Chivo, człowieka bardzo dojrzałego, którego żona umiera, a dorosła córka go nie poznaje. W jednej z ostatnich scen El Chivo wyznaje córce (przez telefon, za pośrednictwem automatycznej sekretarki) swoje błędy - on już wie, czego w życiu nie należało poświęcać, jest jednak za późno, by to naprawić...
Film, z powodu swojego specyficznego, gorącego klimatu, pełnych wyracu scen, wartkiej akcji i niechronologicznej fabuły, przypomina mi bardzo twórczość Tarantino. Co go jednak zasadnoczo odróżnia, to zdecydowanie poważniejszy ton, odwoływanie się do ważnych i intymnych doświadczeń człowieka - ten film porusza, i dotyka spraw bardzo istotnych, które spotkać mogą nie tylko bandytów czy bogaczy zaludniających gorący Meksyk... I z tego powodu oraz dla pięknie poprowadzonej fabuły - brawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz