Po przeczytaniu "Refleksji i dywagacji" załączonych przez tłumacza, Roberta Stillera, do najnowszego wydania "Gilgamesza" aż strach cokolwiek o tym dziele napisać.
Stiller bezlitośnie rozprawia się w tym tekście ze wszystkimi, którzy, jego zdaniem, będąc na ważnych stanowiskach i odpowiadając za polską kulturę, niszczą ją bezmyślnie. Wymienia przy tym z imienia i nazwiska oraz nazywa półinteligentami czy wręcz idiotami cały poczet profesorów, nauczycieli, redaktorów i dziennikarzy. Oczywiście nie sposób nie odczuć (i nie respektować), że autor jest człowiekiem niesłychanie rzetelnym, precyzyjnym, oddanym swojej pracy etc. oraz że opisane przez niego zjawiska w polskiej rzeczywistości istnieją i stanowią problem, ale jednocześnie tekst tak zjadliwy, emocjonalny, niewolny od wulgaryzmów, w załączeniu do jednego z najważniejszych dzieł literatury światowej - zdumiewa i gorszy...
Dla jasności więc - nie jestem dziennikarzem, filologiem ani znawcą literatury. Nie posiadam kompetencji krytyka literackiego. Jestem tylko zwykłym - czytelnikiem. Czytam, myślę i... robię te notatki - głównie dla swojej (dosyć kruchej) pamięci oraz dla garstki anonimowych "czytelników".
W końcu dla takich jak ja, zdaje się, pan Stiller stworzył to autorskie, przyswajalne dla nie-fachowca, tłumaczenie. Zatem - zabieram się do czytania i, mimo wszystko, będę również pisać. Niewykluczone też, że posty będę zamieszczać częściej niż zwykle, żeby się nie pogubić w zawiłościach szumerskiego eposu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz