Do takich właśnie rzadkich perełek należy "Annie Hall", film błyskotliwy, dowcipny i mądry zarazem. Jego tematem przewodnim są oczywiście meandry damsko-męskich relacji zilustrowane przykładem burzliwego związku Alvy'ego Singera, znerwicowanego komika, z tytułową Annie, niespełnioną aktorką śpiewającą dorywczo w tanich knajpach. Alvy jest typowym bohaterem Allena, owładniętym obsesją śmierci, egocentrycznym intelektualistą, nowojorczykiem silnie przywiąznym do swoich nawyków i swojego miasta. Annie reprezentuje natomiast kolejną, fascynującą odsłonę kobiecości - piękna urodą oryginalną, bezpośrednia i ufna, odrobinę naiwna, ciepła, odważna i zupełnie nieobliczalna (szczególnie za kierownicą!). Annie ma bardzo charakterystyczny styl, nosi długie koszule, krótkie kamizelki, krawaty, meloniki, dźwiga przepastne torby, a w jej codziennym słowniku obok słów dawno nieużywanych (w rodzaju "babunia" czy "zacny") znajduje się jej własne "Da-di-dam, da-dam", do którego ucieka się, gdy chce wyrazić coś, czego słowami wyrazić nie może. Diane Keaton w roli Annie ujmuje i zachwyca, kreowana przez nią postać jest dopracowana w najmniejszych szczegółach, westchnieniach, uśmiechach i łzach - brawa!
Film ten zasługuje jednak na szczególną uwagę nie tylko ze względu na swoją treść, ale również na nieszablonową formę. Ciąg nieuporządkowanych chronologicznie scen przypomina wspomnienia, które plączą się chaotycznie po głowie. Czasami bohaterowie odwiedzają swoją przeszłość, czasami zwracają się bezpośredno do kamery, Alvy omawia swoje problemy z przypadkowo spotkanymi na ulicy ludźmi, a w jednej ze scen jego animowana postać rozmawia ze złą Macochą z "Królewny Śnieżki"! Wszystkie te zabiegi oczywiście doskonale służą szczególnie zabawnym efektom komicznym, lecz także - nadają filmowi dodatkową głębię. Bardzo śmieszna, a jednocześnie refleksyjna jest scena, w której dorosły Alvy siedzi w szkolnej ławce otoczony przez swoich ośmioletnich kolegów z przeszłości, którzy, jeden po drugim, mówią o tym, co stało się z nimi w dorosłym życiu...
"Annie Hall" to również film, który wzrusza, ale czyni to w sposób subtelny. Człowiek najbardziej w życiu potrzebuje i ciągle marzy o miłości - oczywiście miłości bajkowej, doskonałej i nieustającej. Miłość taka, rzecz jasna, nie istnieje - przede wszystkim z racji różnic między ludźmi, a zwłaszca - między kobietami i mężczyznami. Życie jest więc pogonią za nieosiągalanym, jest nieustannym zmaganiem się ze sobą i z tymi, których kochamy - i tak właśnie musi być. Można jednak o tym opowiedzieć ciepło, z dystansem i nietuzinkowym poczuciem humoru - w czym niewątpliwie ekspertem jest Woody Allen. Wspaniały film!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz