Z kilku różnych powodów przez dłuższy czas nie byłam w stanie czytać i o czytaniu pisać, stąd wynika tak długa przerwa w lekturze "Rzeźni ...". Nad przerwą tą ubolewam i postaram się, by więcej takie przerwy nie miały miejsca (co jest postanowieniem dosyć odważnym, uwzględniając fakt, że jutro wracam do pracy).
Cóż - co będzie, to będzie ...
Szósty rozdział "Rzeźni ... " jest stosunkowo krótki i koncentruje się wokół doświadczeń wojennych Billy'ego. Amerykańscy jeńcy zostają przetransportowani z obozu jenieckiego dla Rosjan do Drezna, gdzie mają pracować jako robotnicy kontraktowi. Billy'emu w podróży tej towarzyszy dwóch kompanów, z którymi los połączył go w skrzydle szpitalnym. Pierwszy z nich to mały, wściekły Lazzaro, w którego chorej głowie stale rośnie lista ludzi, których w akcie zemsty każe zabić po wojnie. Drugi to "biedy, stary Edgar Derby", poczciwy, naiwny i prawy nauczyciel gimnazjum. Edgar Derby przeżyje masakrę w Dreźnie, po czym zostanie dyscyplinarnie rozstrzelany za kradzież czajnika. O jego śmierci czytelnik dowiaduje się już w pierwszym rozdziale, w którym Vonnegut uznaje za nieodzowne opisać to absurdalne wydarzenie.
Drezno oszałamia Amerykanów swoją bajkową, barokową architekturą. Billy kontempluje jej detale świadomy, że w przeciągu miesiąca miasto zostanie zrównane z ziemią.
I właśnie ten obraz - pięknego miasta, na które wkrótce spadnie deszcz bomb - wraz z obrazem poczciwego Edgara Derby'ego układającego w myślach czułe listy do żony, skazanego na okrutną śmierć pośród ruin - wydają mi się tworzyć najistotniejszy wątek rozdziału szóstego. Autor zaprasza czytelnika do uważnego przyjrzenia się temu, co zostanie niechybnie zniszczone, niejako w dwóch skalach - w skali pięknego, imponującego miasta i w skali mniejszej, ale nie mniej istotnej - pojedynczego człowieka. Poruszające.
A oto Drezno z 1910r.:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz