"4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni" to film opowiadający o jednym, ponurym dniu z życia dwóch młodych kobiet, studentek Politechniki, współlokatorek z akademika. Gabita ma tego dnia usunąć ciążę, Otilia jej w tym pomaga. Jest rok 1987, schyłek komunizmu w Rumunii, za aborcję grozi do 10 lat więzienia.
Gabita jest nieporadna i przerażona, Otilia sprytna i opanowana, obydwie jednak są równie samotne, zdane tylko na siebie w ponurym świecie wszechobecnej biedy, kwitnącej korupcji, niepewnego jutra i relatywizacji wartości. Aborcja jest w tym świecie praktyką powszechną, stąd prawdopodobnie wynika względny spokój, z jakim na początku bohaterki filmu przygotowują się do niej. Z upływem czasu jednak na ich drodze stają kolejne przeszkody, których kulminacją jest okrutna cena, jaką przychodzi im zapłacić za zabieg. Otilia pozostaje z Gabitą do końca, uświadamiając sobie jednocześnie, że gdyby znalazła się w podobnej sytuacji, nie mogłaby liczyć na nikogo innego.
Film nie ocenia ani nie usprawiedliwia, opowiada tę smutną historię w sposób subtelny i taktowny. Zwieńczony niezwykłą, wstrząsającą sceną, w której Otilia rzuca krótkie, pełne wyrazu spojrzenie prosto w ekran, pozostawia po sobie niepokój...
Na stronie internetowej poświęconej filmowi można przeczytać, że w Rumunii pod koniec komunizmu z powodu nielegalnej aborcji zmarło ponad 500 000 kobiet oraz że w tamtych okolicznościach aborcja była kojarzona z buntem przeciwko władzy, nie zaś - z moralnością. Nawet obecnie wykonuje się w tym kraju ok. 300 000 zabiegów usunięcia ciąży rocznie (w czasach komunizmu zaś ok. 1 mln/rok). Statystyki...
W filmie ogromnie podobały mi się sceny z recepcji hotelowych, nagrywane z perspektywy krańca pulpitu dzielącego recepcjonistkę od petenta. Dzięki takiemu ujęciu pulpit nabierał wielkich rozmiarów, unaoczniał przepaść dzielącą dwie strony rozgrywającego się ponad nim, nieuniknionego konfliktu.
Bardzo też ujęła mnie Anamaria Marinca, odtwórczyni roli Otilii. Na jej twarzy pięknie malowały się falujące emocje w długich, milczących ujęciach.
Reasumując - kino smutne, dotykające bolesnej prawdy, przejmujące. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz