Jak już pisałam, Dobro ze Złem zwyciężyć musi! Zwycięża w dodatku w pięknym stylu - zwycięża Miłością. I pozwolę sobie wyrazić w tym miejscu nadzieję, że dzieje się tak nie tylko w bajkach pokroju "Gwiezdnych Wojen", ale też w życiu. Oby Miłość miała w istocie moc przezwyciężania wszelkiego zła...
VI epizod "Gwiezdnych Wojen" opowiada o ostatecznym starciu Rebeliantów z armią Imperium. Z tego tytułu sceny bitewne (a także - o zgrozo! - pościgi) zajmują niestety sporą część filmu (czemu nadal trudno się dziwić). Na tle konfliktu między siłami Dobra i Zła rozgrywa się, znacznie ciekawszy, dramat konfrontacji syna z ojcem. Luke zdaje sobie sprawę, że spotkanie z Vaderem jest jego przeznaczeniem, przychodzi więc do niego dobrowolnie. Vader przyprowadza Luke'a przed oblicze Imperatora, który spodziewa się pozyskać w chłopcu nowego ucznia. Imperator powoli i umiejętnie próbuje wywołać w Luke'u strach i gniew - uczucia, które wiodą na ciemną stronę Mocy. Walka z pokusą gniewu wydaje mi się interesującą koncepcją. Gniew to jedno z najnaturalniejszych (można powiedzieć - zupełnie uzasadnionych) uczuć, niemniej zarazem - jest to uczucie destrukcyjne, wiodące ku złu. Luke dzielnie opiera się tej pokusie, wygrywa jednak z Imperatorem nie poprzez kontrolę nad emocjami! Ostatecznie przecież ulega złości, chwyta za miecz i walczy z Vaderem. Luke wygrywa z Imperatorem Miłością, która nie pozwala mu zabić ojca. Mocy tego uczucia Imperator nie potrafił przewidzieć...
Na początku filmu Luke wraz z przyjaciółmi uwalniają Hana z rąk Jabby, potem zaś młody Skywalker udaje się raz jeszcze do Dagobah, aby dowiedzieć się od umierającego Yody o swoim przeznaczeniu, a także o tym, że Leia jest jego siostrą (oraz że Moc jest w niej równie silna, jak w nim). Pozostała część filmu poświęcona jest już wspomnianej otwartej walce Rebeliantów z Imperium. Dodam tylko, że walka ta od początku wydaje się przegrana - Imperator ma znaczną przewagę sił oraz zna dokładnie całą taktykę Rebeliantów, tym ostatnim jednak udaje się nawiązać współpracę z plemieniem słodkich, włochatych stworków zamieszkujących księżyc Endor. Owocem tej współpracy jest przejęcie kontroli nad kluczowym elementem systemu obronnego Imperium i tryumf Rebeliantów.
Ostatnie sceny, kiedy rozradowane leśne stworki wraz z Rebeliantami podskakują wesoło przy muzyce i pod kolorowym deszczem sztucznych ogni, mają w sobie coś cudnie naiwnego (i... "muminkowego"). Jak już napisałam kilkakrotnie, Dobro po raz kolejny zwyciężyło - hip hip hura!
Teraz zaś cofniemy się o kilkadziesiąt lat, by dowiedzieć się, jak Anakin Skywalker przeszedł na ciemną stronę Mocy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz