niedziela, 13 stycznia 2013

"Łowca Androidów"

"Łowca Androidów" to, podobnie jak "Odyseja Kosmiczna", film o przyszłości. Jest to jednak przyszłość, z perspektywy czasów obecnych, dosyć nieodległa - akcja filmu toczy się w roku 2019. Podobnie jak w przypadku "Odysei", tak i tym razem mam wrażenie, że autorzy filmu / powieści nieco przeszacowali tempo cywilizacyjnego postępu - wielopiętrowe miasta, podboje odległych galaktyk i, w końcu, genetycznie zaprogramowane "humanoidy" - to wszystko jeszcze daleko przed nami. Szczęśliwie również świat póki co nie jest tak straszliwie ponury, jak w mrocznym obrazie Ridleya Scotta...
"Łowca..." jest nakręcony w konwencji neo-noir, mimo więc, że w "kolorze" i w przyszłości, film utrzymany jest w typowym, "czarnym" klimacie, akcja toczy się niemal wyłącznie w nocy, lub przynajmniej o zmierzchu,  oraz w strugach nieustającego deszczu. Nastrój jest niepokojący, granica między dobrem a złem - nieostra.

Wspomniane "humanoidy", nazywane w filmie "replikantami", tudzież "androidami", to rodzaj ludzkich klonów, genetycznie zmodyfikowanych i produkowanych do określonych celów. Replikanci przewyższają ludzi zręcznością i siłą, a niekiedy również - inteligencją. Zasadniczą cechą różniącą ich od ludzi jest niezdolność do odczuwania emocji, co jednak nie jest do końca prawdą, gdyż z upływem czasu androidy "uczą się" również uczuć. Jak łatwo przewidzieć, istoty takie mogłyby stanowić dla ludzi zagrożenie, stąd są tak zaprogramowane, aby żyć nie dłużej niż 4 lata... Replikanci są wykorzystywani przez ludzi jako niewolnicy przy niebezpiecznych pracach na odległych planetach, a jednocześnie na Ziemi nie wolno im przebywać. Specjalnie powołane do tego jednostki policji (tzw. "łowcy androidów") zabijają (co określa się mianem "dymisjonowania") replikantów, którym uda się znaleźć na Ziemi.



Rick Deckard (w tej roli Harrison Ford, już po raz trzeci na naszym blogu!) jest oczywiście (chociaż mimo woli) takim łowcą androidów. Dostaje on zlecenie odnalezienia i zdymisjonowania kilkorga replikantów, którzy przedostali się na Ziemię. Przy tej okazji poznaje on twórcę androidów oraz jego najnowsze dzieło- Rachel, replikantkę "wyposażoną" we wspomnienia i nieświadomą tego, że nie jest człowiekiem. Deckard zakochuje się oczywiście w pięknej i smutnej Rachel (która, na marginesie, ratuje mu w międzyczasie życie), a tymczasem jego przełożeni dołączają ją do listy jego "celów".

Film ten traktuje więc oczywiście o istocie człowieczeństwa. W świecie ludzi i androidów trudno nie zaobserwować paradoksalnego zjawiska, że podczas gdy androidy odkrywają w sobie człowieczeństwo, tworzą więzi, pragną żyć i być ludźmi, ludzie z drugiej strony są obojętni, bezwzględni i wydają się swoje człowieczeństwo zatracać. Doczytałam się, że wśród miłośników filmu trwa debata, czy Deckard był androidem (przemawia za tym kilka scen oraz sam Ridley Scott ;) ) czy jednak człowiekiem. Moim zdaniem to nie ma aż tak dużego znaczenia - film sugeruje, że człowieka definiuje nie - pochodzenie, lecz zdolność do odczuwania wyższych uczuć - miłości, współczucia, cierpienia...

Kolejnym zagadnieniem, jakie film porusza, jest oczywiście pytanie, w jakim kierunku zmierzamy. Do czego prowadzi nas postęp techniczny, nieustająca ekspansja, coraz dalej idące eksperymenty w dziedzinie medycyny? Oczywiście z takich pytań nie może nic wyniknąć - nawet jeśli udzielimy na nie jakichś odpowiedzi, nie wpłyniemy w żaden sposób na kierunek i dynamikę rozwoju wszystkich wymienionych zjawisk...



Film więc dotyka zagadnień istotnych, w dodatku jest interesujący wizualnie - do mnie ta ponura, niepokojąca, zasnuta deszczem wizja Los Angeles przyszłości przemawia. Niemniej nie nazwałabym tego obrazu "olśniewającym arcydziełem", jak głosi cytat z recenzji w New York Newsday umieszczony na okładce płyty DVD. Film nie angażuje emocjonalnie, a i dla intelektu te opisane powyżej, oklepane w gruncie rzeczy pytania, nie stanowią jakiejś nadzwyczajnej pobudki. Wydaje mi się, że na liście 100 najlepszych filmów wszech czasów znalazłabym dla niego jakieś zamienniki...

Oglądało się jednak przyjemnie - wieczór niezmarnowany - i na tym kończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz