piątek, 24 maja 2013

"Kamienny świat"


""Kamienny świat" jest jednym obszernym opowiadaniem, złożonym z dwudziestu samodzielnych części" - tłumaczy w pierwszych słowach wstępu sam autor. W istocie koncepcja całego zbioru jako jednej, przemyślanej całości, jest bardzo czytelna. Pierwsze opowiadanie stanowi swojego rodzaju wprowadzenie, w którym zawiera się "teza o kamiennym świecie". Kolejne utwory, w chronologicznym porządku, ilustrują doświadczenia narratora z niemieckich obozów koncentracyjnych, następnie z okresu uwięzienia w amerykańskim obozie dla wysiedleńców i w końcu - z życia po wojnie. Opowiadania te, będące miniaturami, króciutkie, uderzające, wolne od wszelkiego komentarza - same w sobie stanowią niejako kolejne argumenty przemawiające za mroczną, złowrogą naturą świata. W końcu ostatnie opowiadanie, w którym narrator ponownie wraca wspomnieniami do obozu koncentracyjnego, stanowi swojego rodzaju podsumowanie całości, zawierają się w nim ważne słowa: "Ci wszyscy zaś, którzy (…) szli do komory gazowej, prosili pielęgniarzy (…), aby patrzyli i pamiętali. I aby powiedzieli prawdę o człowieku - tym, którzy jej nie znali."

Prawda o człowieku, prawda o świecie - to niewątpliwie najważniejsze zagadnienia całego cyklu opowiadań. W pierwszym z nich, którego tytułem nazwał Borowski cały tom, narrator błądzi po powojennym mieście, pełnym ruin i ludzi, którzy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, podczas gdy główny bohater widzi ich co chwila zlewających się w bezkształtną masę twarzy, rąk i nóg, wsiąkających w nicość, która jest jedynym przeznaczeniem świata. On nie szuka już w tym świecie żadnej nadziei, nic go w nim nie kusi, nic go w nim nie czeka. Powojenny świat rozczarowuje - jest próżny, skazany na zagładę. Ten właśnie świat nazywa narrator "jakby ciosanym w kamieniu". Na miarę tego świata zamierza on napisać wielkie epickie dzieło, w miejsce którego jednak powstaje… zbiór krótkich opowiadań.

Opowiadania obozowe są oczywiście przerażające. Mną najbardziej wstrząsnął utwór pt. "Śmierć Schillingera" opowiadający historię chwilowego buntu prowadzonych do komory gazowej ludzi. Bunt rozpoczął się przypadkowo, od szamotaniny między złowrogim sierżantem SS Schillingerem a nagą kobietą, do której ten próbował się zbliżyć w wiadomych celach. Kobiecie udało się przechwycić broń SS-mana i śmiertelnie go postrzelić, co wywołało panikę wśród pozostałych Niemców, którzy w popłochu uciekli. Tłum nagich ludzi rzucił się więc z krzykiem na prowadzących ich do komory gazowej współwięźniów - ci jednak, pomimo iż pozbawieni jakiegokolwiek nadzoru, szybko i skutecznie bunt stłumili. Cała historia opowiadana jest przez pewnego vorarbeitera z sonderkommanda, który mówi o tym wydarzeniu słowami: "Ale chwała Bogu, daliśmy sobie radę. Zagnaliśmy kijami transport do komory, zaśrubowaliśmy drzwi i zawołaliśmy SS-manów, aby wrzucili cyklon. Nabyliśmy przecież trochę wprawy." To wstrząsające opowiadanie nadzwyczaj trafnie ilustruje, jak doskonale działa w ludziach raz uruchomiona machina zła - kręci się ona nieprzerwanie nawet wówczas, gdy inicjatorzy jej działania znikają.

Działa ona również po wyzwoleniu obozów, których więźniowie nie tylko dokonują "zachłannych" samosądów na byłych oprawcach, ale mszczą się również krwawo na ich rodzinach, na dzieciach. Zrodzone z wojny: nienawiść, pogarda dla człowieka, żądza zemsty - przesycają świat powojenny. W świecie tym również niepokojąco zacierają się granice między prawdą i fałszem, dobrem i złem. W niemieckim kościele SS-mani mają piękne, ukwiecone kapliczki (wątek ten pojawił się już zresztą w "Pożegnaniu z Marią"), w opowiadaniu "Lato w miasteczku" młody ksiądz przetrzymuje na pięterku plebanii kochankę, w "Upalnym popołudniu" pewien chłopiec wraz z dojrzałym mężczyzną mówią ze zgorszeniem o bezwstydnej kobiecie, której jednocześnie przyglądają się pożądliwie, w kolejnym opowiadaniu kobieta, która przetańczyła z drugą kobietą cały wieczór w ogrodzie, w ostatnich akapitach okazuje się jednak mężczyzną itd. itd..

Po świecie minionym pozostają jedynie zgliszcza, bezwartościowe wspomnienia o zmarłych, jak w smutnym opowiadaniu "Dziewczyna ze spalonego domu". Doskonałe doń uzupełnienie stanowi "Mieszczański wieczór", którego bohater przed zaśnięciem oddaje się erotycznym fantazjom, które, ku jego rozczarowaniu, przerywa młoda żona, kiedy przychodzi do łóżka. Młoda żona bowiem w świecie powojennym, jak wszystko inne - rozczarowuje, nie dorasta do marzeń, czy może raczej - do wspomnień?

Pojęcie "kamienny świat" nie odnosi się więc z całą pewnością specyficznie do izolowanego świata obozów koncentracyjnych, nie ogranicza się też, moim zdaniem, do świata widzianego oczami człowieka, który przeżył uwięzienie w obozach. "Kamienny świat" to konsekwentna koncepcja świata okrutnego, złowrogiego, w którym nie istnieją wyższe wartości, nadzieja, sens - świata, którego PRAWDZIWĄ naturę wojna jedynie UJAWNIŁA…

Ja w ten świat… nie wierzę (nie chcę wierzyć?). Niemniej dzięki Borowskiemu muszę go uwzględnić, muszę wziąć pod uwagę cały bezmiar zła, które w nas tkwi - tę straszliwą prawdę, która nie traci na ważności, mimo upływu czasu. Lektura jego opowiadań jest z tego powodu niezwykle pouczająca i, faktycznie, "obowiązkowa"…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz