poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Gilgamesz" Tablica I i II


Wspaniale się czyta "Gilgamesza"! Muszę tu oddać sprawiedliwość Stillerowi - jego tłumaczenie jest piękne, język - melodyjny, poetycki, kunsztownie staropolski. Dzięki tym wszystkim przymiotom, przy czytaniu odnosi się przejmujące wrażenie, jakby własnymi rękami dotykało się glinianej tabliczki sprzed 4000 lat. A przecież to coś znacznie więcej - zamiast bowiem obcować z kawałkiem gliny, dotyka się tutaj o wiele cenniejszych - myśli i poglądów, jakie były udziałem człowieka w tych niewyobrażalnie odległych czasach.

Dla porządku streszczam kolejne tablice:

Tablica I

Poznajemy tu Gilgamesza, władcę warownego Uruku, "w dwóch trzecich bogiem będącego, w jednej trzeciej człowiekiem". Gilgamesz jest przedstawiony jako władca wspaniały, potężny, silny, ale zarazem tyran, który "rodzicom (...) synów dobiera, (...) dziewice od ich matek bierze".
Mężowie Uruku skarżą się na Gilgamesza do bogów, którzy, wysłuchawszy ich skarg, zwracają się z prośbą do bogini Aruru, aby stworzyła istotę podobną Gilgameszowi, zdolną go poskromić.

Aruru stwarza Enkidu - człowieka stepowego. Enkidu jest potężny i dziki zarazem - wychował się i żyje pośród zwierząt, a ludzi nie zna. W końcu wieść o nim dociera do Gilgamesza, który każe wysłać do Enkidu niewiastę, nierządnicę ze świątyni Isztar. Tak też się dzieje i - to ciekawe! - wskutek spotkania z kobietą Enkidu się "uczłowiecza". Co prawda traci przy tej okazji część swojej potężnej mocy, ale w zamian uczy się żyć wśród ludzi, poznaje ich język i kulturę oraz oczywiście - raduje się w swojej miłości.

Zwraca uwagę niezwykle ważna rola kobiet w tej części eposu. Jedna - stwarza Enkidu, inna - wprowadza go do świata ludzi. Bez nich, mimo całej swojej mocy, nic by nie zdziałał.

A tymczasem Gilgamesz śni sny o wojowniku z gwiazd, o wielkim toporze - jego matka zaś, "Ninsun mądra" (kolejna kobieta!), prorokuje mu z tych snów nadejście godnego towarzysza, wiernego przyjaciela...

Tablica II

W tej części eposu dochodzi do spotkania Enkidu z Gilgameszem. Początkowo spotkanie to ma charakter starcia, swego rodzaju próby sił. Kiedy zaś obydwaj przekonują się, że są siebie godni, wówczas Enkidu gwałtownie upomina Gilgamesza nawiązując do jego nadużyć wobec swych poddanych. W argumentacji Enkidu intrygujące jest, że mówi on: "Szamasz dał ci władzę królewską, ona ci jest sądzona, nie życie wieczne." Oczywiście można się domyślać, że Gilgamesz ma po prostu godnie sprawować swój zaszczytny
urząd i nie jest, jak bogowie (?), nieśmiertelny - a więc bezkarny. Jest to jednak retoryka radykalnie przeciwstawna chrześcijańskiej, w której to właśnie argument o perspektywie życia wiecznego ma człowieka skłaniać do życia cnotliwego... (to oczywiście - na marginesie).
Co na te słowa uczynił potężny władca Uruku? "Wysłuchał Gilgamesz słów Enkidu i ucałowali się, i przyjaźń zawarli." A matce swojej relacjonuje Gilgamesz: "Zdjęte mi są z pleców ciężkie występki. W drzwiach był stanął, siłą mnie pouczył, z goryczą wytykał moje szaleństwo." Zdumiewająca pokora, jak na władcę-tyrana...

Chumbaba...
W dalszej części Tablicy II Gilgamesz opowiada długą historię swojego bębna i pałki, które otrzymał w darze od samej Isztar. Pozostaje nie całkiem jasne, jakiego rodzaju zło ten bęben czynił ludziom - mężczyźni zrywali się na jego dźwięk, kobietom odbierał mężów i synów. Czy bęben ten porywał mężczyzn do walki..? Bardzo możliwe. W końcu jednak Gilgamesz swój bęben stracił. "Przez płacz młodych dziewcząt kraj zmarłych się rozwarł. I wpadł mój bęben i pałka też wpadła". Enkidu obiecuje już Gilgameszowi odzyskać jego skarby, ale wówczas temu przychodzi do głowy inny, wspanialszy cel - zabić potwornego Chumbabę, zamieszkującego lasy cedrowe.
Wszyscy odradzają Gilgameszowi tę szaloną wyprawę, on jednak pozostaje niezłomny. Przekonuje nawet do swoich planów sceptycznie nastawionego Szamasza.

Dwóch przyjaciół szykuje się więc do drogi...


A oto kilka co smakowitszych cytatów:

"Jedz chleb (...), tak to jest w życiu! Pij napitek chmielony, taki jest świat!"
I zaraz potem: "Spożył więc chleb (...) do syta, chmielu wychylił siedem dzbanów. Zagrała w nim wątroba raźno, swobodnie, serce się w nim weseli".

A z poważniejszych myśli:
"Młodyś ty, Gilgameszu, sercem się rządzisz, sam nie wiesz, na co się porywasz."

I najbardziej poruszające sceny, kiedy Gilgamesz dyskutuje swoje szalone plany z bogiem Szamaszem:
"Wyjrzałem w dół z murów i widzę trupy spływające po rzece. Ja też tak spłynę. Mnie też tak usłużą, bo i najwyżej wybujały z mężów nieba nie sięgnie". I dalej (to szczególnie mi się spodobało): "Jeślibym zaś nie miał tego dokazać, po cóż byś mnie tedy dotknął, Szamaszu, żądzą niespokojną takiego czynu?"
I na koniec: "Przez wątrobę koźlęcą pytał Szamasza i odpowiedź była, jakby nie była. I usiadł Gilgamesz, i płakać zaczął."

Zdumiewające! A więc o takich rzeczach pisze się już od 4000 (mniej więcej) lat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz