czwartek, 5 stycznia 2012

"Rzeźnia numer pięć" rozdział 7.

W bardzo krótkim, siódmym rozdziale "Rzeźni ... " Billy uchodzi z życiem z katastrofy lotniczej, po czym zostaje poddany operacji mózgu i w czasie rekonwalescencji podróżuje w czasie. W jego wojennych doświadczeniach po raz kolejny powraca wątek podobieństwa żołnierzy po obu stronach frontu. Zarówno amerykańcy jeńcy, jak i pilnujący ich Niemcy podobni są do siebie w swoim dziecięctwie i bezradności (i w niczym nie przypominają stereotypowych żołnierzy znanych z wojennych powieści czy filmów). Podobieństwo to jest z pewną ironią podkreślone w słowach, iż Billy oraz pilnujący go niemiecki szeregowiec Gluck byli dalekimi kuzynami, o czym nigdy się nie dowiedzieli. Czy takie dalekie pokrewieństwo nie łączy wszystkich ludzi? I czy nie czyni ono wojen i wszelkich innych zbrodni tym okrutniejszymi?

Jest też w siódmym rozdziale zawarta nowa nauka z Tralfamadorii. Według Tralfamadorczyków wszyscy ludzie, zwierzęta i rośliny są maszynami. Co to znaczy? Niewątpliwie jest to logiczna konsekwencja tego, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją jednocześnie, a ludzie są jak owady zanurzone w bursztynie czasu. Wszystkie ludzkie działania są konieczne, a z perspektywy czwartego wymiaru równie oczywiste, jak nóżki komara zawieszonego w złotym kamyku. 
Co to jednak właściwie oznacza? Czy ciągle jest to jedynie zabawa ideą determinizmu? Czy koncepcja ludzi-maszyn nie służy raczej zobrazowaniu automatyzmu, z jakim wykonujemy szereg czynności składających się na nasze życie? Czy nasze poglądy, decyzje, pomysły nie są w dużej mierze pochodną koncepcji, jakie proponują nam rodzice, wychowawcy, przełożeni, politycy? Czy nie jesteśmy "zaprogramowani"? Podobnie jak "zaprogramowani" byli żołnierze-dzieci, ruszający w szaleńczej krucjacie przeciw sobie... 
To bardzo niepokojące pytania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz